Dziś pozwolę sobie na lekki ekshibicjonizm. Odkąd pamiętam, kochałam jeść. Być może na przekór mojej mamie, która traktowała jedzenie jak irytującą konieczność, wstydliwy nawyk, niczym dłubanie w nosie. Pamięć niejednokrotnie mnie zwodzi, ale to co zjadłam pamiętam doskonale. Łykałam wszystko. Twarde kajzerki z gliniastym miąższem, posmarowane skamieniałym masłem. Gibanicę mojej babci. Tort bezowy T. Lody na patyku, o które walczyłam jak lwica na każdych wakacjach. Obiady szkolne, które inne dzieci kitrały po kieszonkach, a ja zjadałam ze smakiem. Mrożone pyzy z mięsem, które jedliśmy z tatą przez bite dwa tygodnie na turnusie w Białowieży w 1984. Miśki haribo, które podkradałam z paździerzowej szafy, gdy tata z T brylowali na bankietach. Miękką, starą macę u nieodżałowanego D. Przedszkolną breję szpiankową, którą, o zgrozo, przyswajałam bez zastrzeżeń, ukradkiem, wbrew obowiązującemu savoir viveurowi, który nakazywał zakopywać wszystko pod ziemniaki.
Czy ktoś z Was kitrał coś po kieszonkach? Zapraszam do zwierzeń.
W poście inauguracyjnym kilka słów o mącznych blinach. W dużym skrócie są dwie szkoły. Z drożdżami, lub bez. Z mąką gryczaną lub pszenną. Gordon Ramsey, w książce Gordon Makes it Easy podaje przepis na bliny z mieszanki mąki razowej i pszennej, na drożdżach. Kucharz słynnej nowojorskiej The Russian Tearoom przyrządza bliny na kefirze, bez dodatku drożdży.
Piotr Bikont w artykule w Rzepie, poświęconym blinom, cytuje za Nelly Rubinstein;
"Zazwyczaj robi się je częściowo z mąki gryczanej, lecz dla mnie mają wówczas zbyt ostry smak; wolę jeśli mają charakterystyczny, delikatny zapach drożdży i niezbyt gęste ciasto z białej mąki. Choć ich konsystencja jest pulchna, bliny powinny być cienkie i suche – nienatłuszczone; najlepsze są, gdy przyrządzone świeżo i jeszcze gorące podawane są z kwaśną śmietaną i topionym masłem. Można dodać kawior lub sałatkę śledziową (albo i jedno, i drugie), no i kieliszek dobrze zamrożonej wódki".
Ja polecam przepis Ramseya, na bliny z mąki razowej, gryczanej i pszennej z kaparami, śmietaną i wędzonym łososiem. Enjoy!
Ciasto na 25 do 40 placków, w zależności od wielkości
50g mąki razowej
25g świeżych drożdży (w przepisie są instant, ale ja wolę świeże)
700ml letniego mleka
125g mąki gryczanej
125g mąki pszennej
4 jajka
masło do smażenia ( można na oleju słonecznikowym)
200g łososia wędzonego
125ml kwaśnej śmietany
kapary
1. Drożdże i mąkę razową wymieszaj z 475ml mleka i odstaw w ciepłe miejsce na 20 minut.
2. Do rozczynu dodaj mąkę gryczaną i pszenną, żółtka i resztę mleka. Dobrze wymieszaj. Ubij białka na sztywno i delikatnie wymieszaj z masą drożdżową.
3. Na patelni rozgrzej masło lub olej i smaż po około półtorej minuty z każdej strony. Podawaj z kleksem kwaśnej śmietany, kaparami i łososiem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ja też nie kitrałem w przedszkolu jedzenia :)
OdpowiedzUsuńa bliny wyborne. Czekam na kolejne wpisy