Świat oszalał na punkcie Umami. Trąbią o nim w Timesie, na ekskluzywnych seminariach w Nowym Yorku i panelach dyskusyjnych w Londynie. Dla niewtajemniczonych, Umami to nic innego, jak piąty receptor smakowy, który wykrywa kwas glutaminowy, występujący obficie w produktach zleżałych i sfermentowanych, takich jak parmezan, czy roquefort, w wodorostach, sosach rybnych i sojowych, jak i winogronach, brokułach i grzybach. Dałabym się posiekać za to, co zleżałe i sfermentowane, być może z uwagi na moje przaśne, polskie podniebienie, przetrenowane latami obcowania z glutaminianem sodu. Za dashi i wodorosty, które zdaniem Japończyków, stanowią esencję Umami, not so much. W kuchni brytyjskiej najwięcej Umami jest ponoć w proletariackim delikatesie, czyli paście marmite. Stawiam nieśmiałą tezę, iż umami to kolejny chytry spisek producentów żywności, mający na celu wciśniecie biednym ludziom chamskiego glutaminianu sodu w nowej, podrasowanej odsłonie. Niebawem w supermarketach Waitrose ma pojawić się pasta umami w poręcznej tubce. Ha!
W ramach kontestacji proponuję starą jak ja, bogatą w umami, klasyczną carbonarę z litewskim dziugasem, czyli parmezanem dla ubogich, który gorąco polecam.
And remeber people: Unagi!
Carbonara (dla czterech osób)
500g spaghetti (De Ceccho jest super)
1/2 szklanki startego sera dziugas
6 plastrów boczku
2 łyżki oliwy extra vergine
3 jajka
sól
świeżo zmielony pieprz
1.W misce rozbełtaj jajka z serem, solą i pieprzem.
2. Na patelni podsmaż na oliwie pokrojony w kostkę boczek. Równocześnie nastaw wodę na makaron i ugotuj al dente.
3. Ugotowany makaron wymieszaj w garnku z masą jajeczną i boczkiem. Posyp startym parmezanem i oprósz świeżo zmielonym pieprzem i voila!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz